Polonez Caro jest na rozdrożu – jedną osią to nadal tanie i przestronne auto, które, jeśli dajmy na to masz jakąś firmę budowlaną albo handlujesz warzywami i owocami, można nabyć za nieduży pieniądz z instalacją LPG i tyrać dopóki nie zgnije albo nie odpadną koła, drugą zaś osią stoi na parkingu między fresh i youngtimerami. Należy pamiętać, że już za moment pierwsze roczniki produkcji Caro osiągną wiek tzw. w naszym kraju pojazdów zabytkowych, czyli stuknie im 25 lat.
Niecałe 25 lat wstecz
Polonez Caro zadebiutował w 1991 roku na Poznańskich targach motoryzacji. 31 lipca 1991 oficjalnie ruszyła jego produkcja. Model Caro wyróżniało głównie zmienione nadwozie, m.in. zupełnie nowy przód, inny kształt zderzaków, w środku pojawiłą się np. dzielona tylna kanapa czy regulacja wysokości mocowania pasów przednich. Można też było wybrać sporo wyposażenia dodatkowego – alufelgi, szyberdach, elektryczne lusterka i szyby przednie, autoalarm, półkubełkowe fotele Inter Groclin. Nabywca miał do wyboru różne wersje silnikowe (w tym także diesla) oraz tylne mosty o różnych przełożeniach. Od samego początku Caro spełniał europejskie normy bezpieczeństwa ECE.
Kilka lat później w gamie silnikowej pojawił się także motor DOHC z wtryskiem wielopunktowym 1.4 16v (seria K16 MPI) firmy Rover osiągającym moc maksymalną 103 KM z pojemności 1398 cm³. Mimo niewielkiej mocy potrafi bardzo dobrze rozbujać kastę Poloneza i zapewnić ogromną frajdę z jazdy. Jedni ten silnik kochają, inni zaś nienawidzą (problemy z uszczelką pod głowicą). I my dzisiaj przyjrzymy się egzemplarzowi wyposażonemu właśnie w te kultową “szesnachę”.
Coś do szmacenia zimą…
Łukasz co roku szuka sobie jakiegoś fajnego auta, które dałoby mu frajdę zimą, byłoby takim typowym bokolotem na dobicie. Jako, że jest właścicielem Malucha, uznał, że należy poszukać czegoś mocniejszego. Wytyczne były proste – tanio i z podtlenkiem LPG. Swoje poszukiwania skierował więc ku ogłoszeniom Polonezów. Obejrzał kilkadziesiąt 1.5, 1.6, abimexów, na gaźnikach, wielopunktów – i każdy następny był gorszy od poprzednika. Jednakże cały czas gdzieś przewracało się jedno ogłoszenie, które Łukasz trochę odtrącał, gdyż auto nie posiadało instalacji gazowej. Zdołowany tymi wszystkimi poprzednimi paziami, postanowił pojechać i obejrzeć Caro z oryginalnym silnikiem Rovera z rąk pierwszego właściciela.
Auto było własnością starszego pana z Turka. Jego żona zachorowała na Alzheimera, toteż pan zmuszony był do sprzedania działki, garaż i mieszkanie przepisał, prawo jazdy zdał, no i został mu tylko Polonez. Łukasz bez namysłu i już bez zbytniego targowania się z właścicielem zdecydował się na ten egzemplarz, bo mimo wszystko starszy pan kochał swoje auto i żal mu się było z nim rozstawać.
Fake AE
Skoro w ręce Łukasza trafił tak ciekawy egzemplarz, trochę szkoda było zrobić z niego takiego typowego cioracza na biały lubrykant. Zdecydowanie lepiej byłoby o niego zadbać i doprawić szczyptą stylu. Oczywiście na dzień dobry typowy dla Rovera remont uszczelki pod głowicą. Przy okazji wpadło także nowe sprzęgło, no i typowe eksploatacyjne pierdoły, typu końcówki, gumy staba itp. Zaraz potem do wymiany poszło mocowanie lewarka, gdyż był to jedyny mankament spodu owego Poloneza. Następnie przyszła kolej na gromadzenie gratów. Na ten egzemplarz Łukasz poświęcił już 2 inne Polonezy. Dokładki Orciari pochodzą z pewnego Atu, drugi egzemplarz, też Caro, posłuży mu właśnie jako ten zimowy upalacz, potem zaś zostaną z niego wymontowane takie frykasy jak elektryczne szyby, elektryczne podgrzewane lusterka i półkubełki Inter Groclin. W międzyczasie wpadły także oryginalne miodowe szyby. Na fali obecnie jest przyrównywanie innych aut do tych kultowych i wręcz ubóstwianych modeli, można więc powiedzieć, że dzięki tym smaczkom mamy takie Polskie AE86.
Następny krok to oczywiście przysłowiowy zawias i koło. Z przodu pojawiły się amortyzatory z VW T4 firmy ta technix, sprężyny zaś pochodzą z Trucka i ucięto im po 3 zwoje. Tylne amortyzatory to również ta technix, dedykowane pod E30, resor ma dołożone pióro i został sklepany na 12 cm. W nadkola powędrowały 16″ alufelgi Keskin KT1. Całość prezentuje się następująco.
Oczywiście, to nie koniec. Łukasz planuje zająć się układem hamulcowym, w jego głowie krążą myśli nad zastosowaniem podwójnego serwa z pompą hamulcową z Omegii i hamulcach z Palio 1.6. Nie ominie także blacharki i lakieru, by była to przysłowiowa igła. A na koniec, niczym wisienka na torcie, będzie SWAP na coś mocniejszego, może nawet turbodoładowanego. Ale jak Łukasz mówi, nie ma co gdybać, bo może wcześniej wkurzy się na auto i pójdzie na graty, bo jak sam nadmienia, nieraz na Poloneza trzeba rzucić wiele zaklęć, żeby zaczął współpracować i wszystko szło jak po sznurku. My wiemy jedno – to Caro wygląda świetnie, i naprawdę już chyba nie może być wiele lepiej. Oby jak najwięcej takich dobrze porobionych, jak również seryjnych igiełek modelu Caro pojawiało się na spotkaniach i wystawach dla fanów youngtimerów.